Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

«Car rujnuje mych ojców świątynie,
«Krwi i łzie mej ojczyzny urąga,
«Memi braćmi zaludnia pustynie,
«Lub w kopalniach do taczek zaprząga.

«Lecz co sroższą dziś żałość w nas nieci,
«Na co wolna oburza się dusza —
«Matkom naszym wydziera ich dzieci,
«I na katów się zmieniać przymusza. —

«I mnie ukaz oprawcy wyrzekli,
«Gwałtem w mundur moskiewski ubrali
«Tysiąc mil tu w kajdanach przywlekli
«I Czeczeńców zabijać kazali. —

«Lecz uszedłem z pod straży carowi!
«Polak jestem, mą rozpacz wam głoszę,
«I człek wolny — wolnemu ludowi
«Moje ramię w ofierze przynoszę. —

«Przyjmcie dzięki za waszą uczynność,
«Los wygnańca oceniać umiecie!
«Oby taką znaleźli gościnność,
«Bracia moi — tułacze po świecie!»


∗                    ∗

Odtąd Polak był bratem górali —
Z niemi trudy podzielał rolnicze,
Razem w górach gromili Moskali,
Razem w chatę znosili zdobycze.

Słynne z wdzięków i głosu Gruzjanki —
Codzień Polak ich piosnką się bawił,
Lecz nie wybrał w ich gronie kochanki,
Bo kochankę — w ojczyznie zostawił.