Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WIDMO OJCZYZNY
DO ***.

O! najmilejsza! gdy w dni mych żałobie,
Jak ognik nocny błyśnie mi przy tobie
Chwilka szczęścia i roskoszy;
Zawsze tęsknota jakaś, niestłumiona,
Smutne westchnienie wyrywa mi z łona
I przelotną radość płoszy!

I ty z zdziwieniem pytasz mnie, kochana,
Zkąd taka nagła w duszy mojej zmiana,
Zkąd ta natrętna tęsknota,
Której rozpędzić, ukoić nie zdoła
Czar twoich oczu, ni blask twego czoła,
Ni uśmiech, ani pieszczota?

Dla nas, znękanych tułaczą żeglugą,
Nie masz radości coby trwała długo;
A jeśli w smutnej podróży
Zatli nam lica uśmiech niespodziany —
Szybko odlata — jak motyl zbłąkany,
Co na zwiędłej usiadł róży!

Bo w którąkolwiek obrócim się stronę:
Wszędy ojczyzny widmo zakrawawione
Staje przed nami w żałobie —
Staje, poglądu z ponurem milczeniem
I zda się błagać i pytać wejrzeniem:
«Wiecznież ja będę w mym grobie?»
Aix, 1843.