Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZĘŚĆ DRUGA.

SCENA I.
PAN BONAWENTURA I PAN DYDERSKI.
(Siedzą przy stole okrytym papierami.)
pan dyderski, trzymając stary pargamin.

Już może być spokojnym pan prezes dobrodziej!
Ten akt, jak najdobitniej własności dowodzi
I bez repliki niszczy pretensje sąsiada —
Cum silvis boribusque dokument powiada:
A że in graniciebus tej wioski Biłasów
Nie mogło być i nie masz żadnych innych lasów,
Prócz tego co dotyka do gruntów Żarnowa;
Więc nam daje wygraną kontraktu osnowa,
Gdyż tylko o tym lesie może tu być mowa.

pan bonawentura.

Dopatrzyłeś Pan prawdę bystrem znawcy okiem,
Trybunał ją zwycięzkim potwierdzi wyrokiem
I da Bóg, kres położy tej granicznej wojnie:
Ufny w zdolnościach pańskich, będę spał spokojnie.
Teraz przyjm drogi Panie me ekskuzy szczere,
Żem cię dziś fatygował na moją kwaterę.
Miałem zamiar zajść rankiem do jego mieszkania,
Lecz prośby wnuka, wnuczki, córki nalegania
Wzięły mnie w takie ciężkie obroty i krygi,
Żem przyrzekł jechać z niemi na konne wyścigi!