Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
DO KOCHANKI.

Kochanko luba! niegdyś imię twoje
Wiecznie w mych ustach, wiecznie w rymach brzmiało;
Dziś tylko wzdycham za braci mych chwałą,
Dziś tylko śpiewam ojczyznę i boje!

Niedawno jeszcze, twoich oczu dwoje
Jedynem światłem w mem niebie jaśniało;
Dziś biedna Polska moją myślą całą.
Dla niej me pieśni i wszystkie łzy moje!

Lecz w mej pamięci twój obraz nie ginie —
I nieraz w cichej dumania godzinie
Widzę cię, luba! w bóstw moich szeregu!

Tak bystra rzeka, choć ku morzu płynie,
Jednak odbija w szybkim swoim biegu
Kwiaty woniące na rodzinnym brzegu!
1833.





DO ADAMA MICKIEWICZA.
(POSYŁAJĄC MU KILKANAŚCIE SONETÓW.)

Pod Italji słońcem, na Prowanckiej ziemi,
Gdzie nigdy chmura niebios lazuru nie słoni —
Kędy Rodan, syn Alpów, śród skalistych błoni
Toczy się coraz szerszy falami płowemi;

Gdzie Rzymianie, na cudzej gospodarząc ziemi,
Wznieśli z głazów pomniki olbrzymie jak oni —
Gdzie dotąd echo pieśnią Trubadurów dzwoni,
Gdzie Petrark śpiewał miłość rymy tak dźwięcznemi;