Strona:Poeta Łukasza Opalińskiego.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Samo przychodzi ſnadnie y tak miło
Ze ſię zda iakby ſię to urodziło.
Nad to takowe ieſt uczonych zdanie
Ze ma Rym dobry być iak malowanie,
Jako to bowiem żywemi farbami
Naturę, tak on właſnemi ſłowami
Iſtotę rzeczy powinien wysadzić,
Nigdzie nie uwiąść, nigdzie nie zawadzić.
A tak y pędzel y pioro tęż maią
Właſność, gdy dobrze swą powinność znaią.
Y ten sam może godnie imie noſić
Poety, który uczyniwſzy doſyć
Temu com wſpomniał, piſze tak udatnie
Ze ſię na żadnym ſłowku ani zatnie.
Jeźli chce spiewać miłoſtki pieſzczone,
Grzeczne zaloty, ofiary y one
Podchlebne pieśni, ſłowa pełne chęci,
Służby, ukłony, którymi więc nęci
Młode Dziewczyny, młodzian urodziwy
Opowiadaiąc affekt swoy prawdziwy,
Wzaiemne kładąc y biorąc okowy
Y serce wiążąc w łańcuch coraz nowy:
To gdy opiewa, y kiedy przeczyta
Lub męſka, lub płeć ſkromnością pokryta
Biała, choć tai, choć nie pokazuie
Jednak przychylność niewymowną czuie:
Wkrada ſię ogień w serca, á wzniecony
Już nie może być płomień utaiony,
Niewoli duſzę, choć raz zniewolona
Panuie miłość miłością zwabiona.
Jeźli opiſać chce rycerſkie znoie
Prz ważne[1] woyny y okrutne boie,
Furye, á z nich bitwy zapalczywe,
Z nich znowu mordy y śmierci ſtraſzliwe;

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Przeważne.