Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I tak na miejscu, kładąc ręka w rękę,
Wieczne braterstwo sobie ślubowali,
Potem z kopyta, pośród żartów, dalej.
Kat, co, jak srokosz robactwa w swem ciele,
Miał w sobie kiepskich pomysłów za wiele
I za pytaniem wciąż stawiał pytanie,
Rzecze: «A powiedz gdzie masz swe mieszkanie?
Może się kiedy u ciebie pojawię».
Na to mu lennik odrzeknie łaskawie:
«O, stąd daleko, na północy, bracie!
Lecz mam nadzieję ujrzeć cię w mej chacie;
Wiesz, na rozjezdnem, najpewniejszą drogę —
Tak, że nie błądzisz — pokazać ci mogę!»
«Mam jeszcze jedną prośbę» — kat wyrzecze — :
«Jesteś poborcą, jak i ja, więc, człecze,
Podczas tej jazdy opowiedz mi szczerze,
Jakichże sztuczek używasz w tej mierze,
By też coś zyskać na naszym zawodzie;
Jeśliś w czemkolwiek z sumieniem w niezgodzie,
To nic! opowiedz, co czynić wypada».
«A więc uważaj» — tak giermek powiada; —
«Mówię-ć uczciwie, niby brat do brata:
Za wielkie znoje skromniutka zapłata,
Pan mój surowy, nikt mu nie dogodzi,
A człowiek w służbie, niby w jarzmie, chodzi,
Więc też ze zdzierstwa trzeba żyć w tym trudzie
I brać to wszystko, co mi dają ludzie.
Tak więc podstępem i gwałtem, prawdziwie,
Z roku się na rok, jako mogę, żywię.
Taką to sobie, widzisz, drogą radzę».
«I ja», kat rzecze, «ten żywot prowadzę
I, Bóg to widzi, biorę, co się zdarzy —