«Panie!» wyrzecze Mnetha: — «Ja drżę! Czyż więcej jest ludzi,
Więcej jest w świecie rodów poza synami Hara?»
«Niema już, powie Tiriel; «jam jeden został na ziemi;
Zostałem jako wygnaniec... Nie masz-li dać mi co pić?»
I Mnetha przyniosła owoców i mleka i siedli razem.
III.
Zasiedli razem i jedli, a Har i Heva uśmiechem
Darzyli Tiriela... «Prawdziwie! O stary jesteś, stary,...
Ale jam starszy od ciebie. Przecz ci tak włos wyszedł z głowy?
Przecz tak zwietrzało-ć oblicze? Mnetha by niezliczyła
Twych zmarszczek! Boże błogosław twe lice, mój Tirielu!»
«Raz tylkom widział Tiriela... Siedziałem z nim razem i jadłem.
Wesoły to był królewic i sprawił mi biesiadę.
Nie długom był w jego zamku, bom zmuszon jest wędrować».
«Co? pragniesz nas opuścić? Nie rzucaj nas», rzecze Heva,
«Pokażem-ć niejedną zabawkę, pieśń zaśpiewamy-ć niejedną,
A po obiedzie pójdziemy w piękny zwierzyniec Hara;
Pomożesz nam chwytać ptaki i zbierać wiśnie dojrzałe —
Niech imię twe będzie Tiriel i nigdy nas nie porzucaj!
«Gdybyś miał odejść, rzekł Har, oby twe oczy patrzały
Na twe szaleństwo... Me dzieci precz mnie odbiegły, a twoje
Czy także rzuciły ciebie? Zbyt krwawy los to, zbyt krwawy!»
«Czcigodny mężu, nie pytaj», rzekł Tiriel, «bo serce mi krwawisz,
Me dzieci twym niepodobne, a gorsze. Nie pytaj — odejdę».