Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/40

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    A wraz z obrzydłych rzygnie on wnętrzności
    Potokiem brudnej jadowitej wody,
    Pełnej odpadków ścierwa oraz kości,
    A tak cuchnącej, że aż rycerz młody
    Dech wstrzymał w sobie na te straszne smrody.
    Księgi-ś tam widział, papieru kawały,
    Oślepłe żaby i ropuchy — płody,
    Co się po zielskach rozpełzły: oblały
    Naokół całe miejsce tych wymiocin kały.

    Tak to, gdy ojciec Nil, w swych porach zmienny,
    Zaczyna rosnąć, niczem nie wstrzymany,
    Z fal jego tłustych muł powstaje plenny
    I na egipskie rozlewa się łany.
    A gdy opadać zaczną wód bałwany,
    Muł brzeg zaściela i płód z siebie rodzi —
    Samców, samice — tysiączny, nieznany,
    Ohydnych płazów lęg, że w tej powodzi
    Nie zgadnie nikt, skąd tłum tych kreatur pochodzi.

    Dech rycerzowi stłumił zaduch zgniły —
    Osłabł, snąć strasznej nie przemoże zmory,
    Tak go już wszystkie opuszczają siły.
    To też smok, widząc, że mu te odory
    Zabrały męstwo, wykrztusi tej pory
    Ze swego wnętrza kloaki przeklętej
    Rój drobnych wężów: obmierzłe potwory
    Oślizłe, czarne jak inkaustu męty,
    U nóg się jego wiją i chcą kąsać w pięty.

    Lecz jako pasterz, w podwieczornym czasie,
    Gdy Feb czerwony na zachodzie pada,