Śród nich róż dzikich pali się rumieniec;
Cisza: w klepsydrze tak się piasek skrawy
Sypie... Tam, w słońcu — patrz! jętka się waży —
Nić, oderwana z błękitnych miraży, Jak ta godzina, co k’nam przyszła w gości.
Niech nasze serca wieczną zawrą spójnię
W tej niemej chwili, gdy, milcząc podwójnie, Śpiewamy razem głośny hymn miłości.
UROCZNE ŚWIATŁO KSIĘŻYCA.
Jak ten na niebie złoty wóz księżyca W bardziej królewskim gorze majestacie, Gdy wokół chmury, tak w większej poświacie
Płoną twe wdzięki, gdy tęsknic mgławica
Mroczy mą duszę. Cóż mówić o lica Twego ponętach? Jak w wszystkich gwiazd szacie Lśni z gwiazd największa, tak ono, w rozbracie
Z wszelkim rozdźwiękiem, serce me zachwyca
Ciszą harmonii... Gdzie kępy rozwiane Smukłych irysów i rozkwitłe trzciny, Gdzie się u brzegu ściele łan stokrótek,
Nad wodą widzę i w wodzie Djanę, Rozpędzającą kłąb obłoków siny, Jak ty rozpędzasz mego wnętrza smutek.