Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle urwanych brzmień poprzednich... Oto
Jak głos ten zwolna wzmagał się: «W mem sercu,
Które jest własnym swym sędzią, nie mogę —
Nie umiem znaleźć przyczyny, dla czego
To nas spotkało. Nie mogę jej znaleźć
Ani w legendzie o pierwszym dniu świata,
Zawartej w księdze o stronicach z ducha,
Którą Uranus gwiaździsty swym jasnym
Zratował palcem od brzegów ciemności,
Kiedy ją chciały lekko wzdęte fale
Pogrążyć w swoich półmrokach — w tej księdze,
Którą wy znacie, a którą dla siebie-m
Za silny wybrał podnóżek: niestety,
Jak mało silny! — w znakach, ni symbolach,
Ani we wróżbach żywiołów, powietrza.
Ognia, i wody, i ziemi, — w pokoju,
Wojnie czy sporze wzajemnym jednego
Przeciw jednemu, dwom, lub trzem, lub wszystkim,
Albo gdy każdy poszczególnie walczy
Z trzema drugimi, jak ogień z powietrzem
Głośno się zmaga, kiedy strumień deszczu
Zalewa obu i obu przyciska
Do twarzy ziemi, przyczem, skoro znajdą
Siarkę, poczwórna już tym biednym światem
Wstrząsa i szarpie nawała, — w tej nawet
Potwornej walce, z której potrafiłem
Głęboką czerpać naukę, nie umiem
Znaleźć powodu, przecz to nas spotkało:
Nie, nie! Choć śledzę, choć ślepię, nieomal
Omdlewający, nad księgą natury,
Nad rejestrami wszechbytu, nie mogę
Dotrzeć do przyczyn, dla których wy, bóstwa,