Niech cię obryzga, gdy ci szczęście sprzyja, Jad ten, co złożył Adonajsa w grobie! Gardź samym sobą! Niech ci krew wypija Wyrzut! niech czoło wstyd wypali tobie!
Jak pies, którego biją, drżyj, jak drżysz w tej dobie!
XXXVIII.
Przestańmy płakać, że zdala od sfory, Spragnionej żeru, Zachwyt nasz ulata: Śród nieśmiertelnych czuwa on tej pory! Twój byt poziomy z nim się tam nie zbrata! Idź, proch do prochu! Cnych duchów zapłata, Że powracają do płomiennej rzeki, Z której wytrysły: Bez zmian, w żar bogata. Cząstka wieczności lśnić będzie na wieki,
Ty w popiół się zamienisz, w hańby brudne ścieki!
XXXIX.
Cicho!... on żyje! on nie umarł wcale! On się z ciężkiego zbudził snu żywota! Nasz to duch pragnie w bezwładnym zapale Dosięgnąć ostrzem swojego brzeszczota, Gdy nami burza płonnych złudzeń miota, To nic, którego nie zranić! My — trupy, Żyjemy pośród gnijącego błota: Ból nami szarpie; robak ścierwa kupy,
A tu nadzieje toczą naszych ciał skorupy...