Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/245

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Spieszcie, gdzie nad nim italskie błękity
    Tworzą mogilne sklepienie! gdzie w ciszy
    Spoczął, jak gdyby w słodki sen spowity!
    Chęcią zbudzenia niech wam pierś nie dyszy:
    W zapomnień zginął głębi, nic on już nie słyszy!



    VIII.

    Przenigdy w nim już nie zbudzi się życie!
    Blady sen śmierci przesuwa się w mroku
    Jego grobowca, a u bramy skrycie
    Czycha już Rozkład, by przy jego boku
    W drodze ostatniej dotrzymać mu kroku!
    Prze Głód go wieczny, lecz niepowściągnioną
    Wstrzymują Żądzę Żal i Cześć: obroku
    Mieć zeń nie będzie, nim go mgły pochłoną,
    Nim prawo zmian śmiertelną okryje zasłoną.



    IX.

    Po Adonaisie płaczcie! Marzeń roje,
    Namiętnej myśli sługi ogniopióre,
    Podobne stadom, które świeże zdroje
    Tej jego duszy poiły i które
    Karmił muzyką swej miłości, w górę
    Już się nie wznoszą, już nie przenikają
    Mózgu za mózgiem... Boleści ponure
    Łamią je w locie; z żalu opadają
    Na serca lód, gdzie ulgi słodkiej już nie mają.