Tak to był z niego junak nad junaki!
Chart jego gonił, niby ptak, przez szlaki;
Wyprawiać harce, w polu szczwać zwierzynę —
To dlań jest rozkosz, to szczęście jedyne!
Najcudowniejsze w kraju popielice
Miał u rękawów; pod brodą kapicę
Złocistą szpilką zawsze spinał sobie;
Węzeł miłości nosił ku ozdobie[1];
Głowę miał łysą, szklącą jak zwierciadło.
I na policzkach tak się szkliło sadło,
Jak gdyby były maczane w oleju,
I brzuch tłuściuchny był na dobrodzieju;
Z gęby mu para buchała, jak z pieca,
Źrenica w głębi, z pod skroni, prześwieca.
Koń w pięknym rzędzie, eleganckie buty —
Ksiądz to, w istocie, jak gdyby wykuty:
Ot, męczennikiem nie był w żadnym względzie;
Najbardziej lubił pieczone łabędzie.
Koń jego ciemny, jak w lesie jagoda.
Był tam braciszek, filut, paliwoda,
Kwestarz, zapewne najlepszy z kwestarzy.
Nie wiem, czy w czterech zakonach się zdarzy
Mąż równie gładkiej i pięknej wymowy.
W wielkich go łaskach miały białogłowy;
Przezeń niejedna ślub zawarła para,
Zakon lepszego nie posiadł filara.
Na okolicę — pomiędzy włościany[2])
Był on ogółem bardzo dobrze znany —