Przejdź do zawartości

Strona:Podróże Gulliwera T. 1.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bogatsi od waszych Królów. Co was obchodzą, mówił dalej, interesa obcych krajów, jeżeli nie mają żadnej styczności z waszym handlem i bezpieczeństwem waszych portów? Najbardziej zastanowiło go to, że utrzymujemy ciągle wielkie armie w czasach zupełnego pokoju i wśród wolnego narodu. Jeżeli się sami, przez wybranych reprezentantów rządzicie, powiedział, kogóż się lękacie, i z kim walczyć chcecie? Któż, dodał, jest lepszym obrońcą domu obywatela, czy on sam, jego dzieci, familia i czeladź; czy banda płatnych z pomiędzy najpodlejszego pospólstwa ślepo wybranych, którzy zarzynając was, daleko więcej zyskać by mogli.

Śmiał się z mej osobliwszej, jak mu się zwać podobało, arytmetyki, gdy mu wyrachowałem wiele każda z partyi religijnych i politycznych liczy stronników. Czemu, powiedział, mający opinie przeciwne dobru publicznemu, mają być zmuszeni takowe zmienić, a nie zmuszeni je ukrywać? Pierwsze jest tyraństwem, gdy niedokazanie drugiego słabością: nie można nikomu bronić, trzymać trucizny w swoim domu, ale sprzedawanie jej publicznie, koniecznie zakazać należy.

Przy opisaniu zabaw naszych wspomniałem o grze: zapytał więc Król, w którym wieku można być przypuszczonym do tej zabawy, i wiele czasu na to się poświęca; czy ona nie staje się czasem przyczyną zniszczenia majątku; czy ludzie podli i występni nie mogą się dorabiać za pomocą tej gry wielkich bogactw, i trzymać tym sposobem nawet naszych parów w niejakiej od siebie zawi-