pan lub jaki znaczny posiadacz dóbr w sąsiedztwie. Pytał się, czemu tak mocno starają się być wybranymi do izby, kiedy ten wybór z wielkiemi kosztami i trudami jest połączony i nic nie przynosi? Czy wybrani są w tem zupełnie bezinteresowani i czynią to jedynie z wielkiej miłości ojczyzny, a nie starają się być za to wynagrodzonymi przez Króla lub ministrów poświęcając im dobro publiczne? Tyle mi zresztą J. Kr. Mość pytań nad tym przedmiotem zadawał, tyle zarzutów czynił, iż nieroztropnością byłoby wszystkie je powtarzać.
Co do sądów, chciał także ażebym mu niektóre dawał objaśnienia, co z wielką dokładnością uczynić mogłem, bo sam zostałem przez proces bez zwrotu kosztów wygrany, zupełnie zniszczony. Dowiadywał się Król jak długiego potrzeba czasu ażeby sprawa rozstrzygniętą została? Czy wolno adwokatom bronić spraw oczywiście niesprawiedliwych? Czy stronnictwo religijne lub polityczne na to wpływu nie wywiera? Czy adwokaci znają gruntownie ogólne i pierwsze zasady sprawiedliwości, i nie ograniczają się na wiadomości narodowych, prowincyonalnych i miejscowych zwyczajów? Czy adwokaci i sędziowie mają udział w prawodawstwie, czy mogą prawa podług swego upodobania tłomaczyć i wykładać? Czy się nie zdarza, że za i przeciw jednej i tej samej rzeczy występują? Czy ten stan jest bogaty, czy ubogi? Czy za obronę lub konsultacyą biorą zapłatę, i czy mogą być wybranymi na członków Izby niższej?
Co do zawiadowania finansów, powiedział mi,