Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z Moskalami. Nasz Lezginiec w wielu potyczkach mężnie walczył i nie jeden wróg padł pod ciosem jego ręki. Nieszczęście chciało, że w jednej a ostatniej dla niego bitwie, dostał się na placu boju do niewoli moskiewskiej. Moskale odprawili go do twierdzy, a teraz posyłają do Syberyi. Po moskiewsku mało mówi i nie wdaje się w bliższe stosunki z aresztantami. Widocznem jest, że dusza w nim robi i szuka środków ocalenia. Ma on nadzieję umknąć z kopalni, przejść przez całą Azyą i dostać się na Kaukaz do ubóstwionego Szamila. Lezginiec w partyi zna się tylko z trzema Tatarami, idącymi za popełnione morderstwa do Syberyi. Charakter ich tęgi, dzikowaty, podstępny i przebiegły zarazem, zdaje się mu podobać; ma prócz tego dla nich, jako dla mahometan sympatyą.
Przyprowadzili dzisiaj do naszej partyi rekruta Polaka. Historya jego jest następująca. W roku 1848, w czasie wielkopolskiego powstania przeszedł z Królestwa granicę i udał się w Poznańskie, zkąd potem przez Prusaków, tych żandarmów moskiewskich, został oddanym w ręce Moskali. Ci skazali go do wojska, z tym jednak warunkiem, ażeby poprzednio przebył dwa lata w wojskowym, poprawczym oddziale w Kazaniu.
Do tego oddziału karnego posyłają ludzi za patryotyzm, złodziejstwa lub ucieczkę przez sądy do wojska skazanych, tam trzymają ich pod najściślejszym dozorem, używają do ciężkich, skarbowych robót, biją za najdrobniejsze przewinienie i uczą maszerować a przytem wierności niewolniczej carowi.
Przed dwoma tygodniami nasz powstaniec razem z siedmiu innymi rekrutami, także Polakami, uciekł z Kazania, lecz wszyscy, jako ludzie niedoświadczeni, prędko wpadli w ręce moskiewskiej władzy. On, przechodząc przez niegościnną Czuwaszyą, nigdzie nie dostał kawałka suchego chleba, a głodem osłabiony został przez Czuwaszów schwytanym i do Czeboksar odstawionym. Ztąd posyłają go do Kazania, gdzie za dezercyą kijami szarpać mu będą plecy.
Biedny chłopak trwoży się i drży, a nic od kilku dni nie jadłszy, pożera chleb z ogromną żarłocznością. Obawy