Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszej, czy też potęga fizyczna drugiej rozstrzygnie odwieczny antagonizm wrzący w łonie Słowiańszczyzny? Prorokować nie będziemy; zawsze przecież na ostrożności mieć się powinniśmy, żebyśmy przez wrodzoną nam nieoględność i nie rozmyślne przyjęcie idei słowianofilów ducha wolności, będącego gruntem i rdzeniem charakteru polskiego, niezarazili niewolnictwem szeroko po całej Słowiańszczyznie rozpostartem.
Idea Polski jest święta, wzniosła i ma w sobie zaród szczęścia ludzkości; od nas więc żadnych ustępstw żądać niepowinni. Stojąc jako naród, otworzyć możemy ramiona na przyciśnięcie do serca reszty narodów słowiańskich, któreby walczyć chciały pod naszą chorągwią, lecz nigdy pod ich chorągiew przejść nie możemy, bo hasło na niej niepewne i niewyraźne.
Oto jeszcze jedno charakterystyczne opowiadanie: Pewnego razu zmarły wielki książę Michał podróżował incognito po Niemczech i jak zwykle Moskale za granicą przed cudzoziemcami odegrywał rolę człowieka łagodnego, miłosiernego i cywilizowanego; a wiadomo, że Moskale w wysokim stopniu posiadają zdolność pozorowania się i podobania. Niktby też w. księcia nie posądził o grube tyraństwo. Jechał z swoim adjutantem w dyliżansie, naprzeciw nich siedział jakiś Francuz, który się niedomyślał, że podróżuje z osobą tak wysoko w społeczeństwie stojącą. Wielki Książe nie przyznał się do swojej godności i udawał bogatego moskiewskiego pana.
Francuz zachwycony był światłym Moskalem i unosił się nad jego ideami postępowemi, nad myślami pełnemi umiarkowania, tolerancyi, nad jego sympatyami do wszystkiego, co jest wzniosłe, szlachetne lub nieszczęśliwe.
Zdarzyło się, że w rok po rozmowie w dyliżansie, Francuz pojechał do Petersburga i był na paradzie, którą dowodził wielki książę, i poznał odrazu, że magnat w dyliżansie a wielki książę jest jedna i taż sama osoba; lecz zdziwił się, gdzie się podziała ta łagodność i umiarkowanie, które w nim podziwiał. Wielki książę na paradzie był zupełnie innym człowiekiem, nasrożywszy fizyonomię, jeździł, rzucał się, krzyczał, klął i przezywał jak ostatni chłop moskiewski a zsiadłszy