Gawędząc z rekrutami o rozmaitych rzeczach, mniej czułem ciężar i utrudzenie drogi; równi sobie, bo wszyscy byliśmy rekrutami w jednych ubiorach i pod jednym batem, swobodnie, szczerze i otwarcie z sobą rozmawialiśmy; konwojnym nie podobała się rozmowa w polskim języku, której rozumieć nie mogli, i surowo nam zabronili mówić po polsku. Utrzymywali, iż kto idzie do wojska moskiewskiego, powinien zapomnieć mowy polskiej a mówić tylko po moskiewsku; gdy jednak dalej mówiliśmy swoim językiem, nie zważając na zakaz, pogrozili nam rózgami. Nie zlękliśmy się tej pogróżki i konwojni przez nasz upór zmuszeni zostali do tolerowania polskiej mowy.
Władza najezdnicza zabrania Polakowi wziętemu do moskiewskiego wojska mówić po polsku i karze za przestąpienie zakazu. Polak złapany z rodakiem na polskiej rozmowie karany zwykle bywa rózgami.
Zakaz podobny nie potrzebuje żadnych komentarzy; dogodzi on, jak trudnem jest stanowisko polskiego rekruta, ile musi wycierpieć, zanim się wyuczy obcego języka i zapomni swojego; dowodzi on jeszcze, że rząd najezdniczy pojmując ważność narodowej mowy, jako utrzymującej ducha narodowego, dla tego wszystkie siły obrócił na to, żeby nam zanieczyścić a potem wydrzeć zupełnie ojczyste słowo.
Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/87
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
IX.