Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XI.

Ciemno było, gdyśmy przybyli na nocleg. W nocy trudno szukać było kwatery, zanocowaliśmy więc w polu przy stogu siana. Jaki wyborny nocleg — ile zapachu, woni? Gwiazdy wyiskrzone na niebieskim stropie i letni, lekki wiaterek uprzyjemniał mi nocleg; dla niewolnika pamiętną jest taka noc. Zasnąłem rozkołysany gwiaździstem marzeniem.
O świcie, gdy jeszcze rosa bielała na trawie, wyruszyliśmy od stogu siana, a przed południem popasaliśmy w wiosce, w której chłopi głośno, lecz z pewnym strachem uskarżali się na nowego pana. Dawny ich pan był bardzo dobry i litościwy człowiek; lubili go też serdecznie, a i on z miłości dla nich nie sprzedawał ich i umarł między nimi. Wdowa wkrótce po śmierci męża wyjechała do Petersburga, a jako majętna i średniego wieku kobieta znalazła wielu konkurentów o swoją rękę. Pan pułkownik, młodszy od niej i przystojny mężczyzna, elegant i ulubieniec salonów i oficerów kolegów, wziął dymisyę, a zostawszy jej mężem, przyjechał z żoną do wsi.
Po przybyciu salonowiec-pułkownik zebrał natychmiast gromadę chłopów do dworu, a gdy ci nizko i pokornie kłaniają się i witają go jako nowego dziedzica, on do nich przemówił groźnym tonem: «Za dawnego pana nic nie robiliście, tylko próżnowali; gospodarstwo dworskie zaniedbane, chaty wasze brudne. Ale odtąd inaczej będzie. Kto leniwie będzie robił, posadzę go w turmie a na pierwszy raz każę mu 1000 łóz wymierzyć; u kogo w chacie zastanę nieporządki i brud, 100 łóz otrzyma; kto oddali się ze wsi bez