Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeszcze żołnierka plotła nam o gospodarstwie swojem, gdy podwody zajechały; udał się fortel podoficerowi. Jedliśmy wszyscy, zabierając z sobą żołnierkę, i już lecimy po drodze wysadzonej, jak drogi w Litwie, brzozami.
Chłop, który nas powozi, jest to młody człowiek, mający w swojej wsi urząd «starszego» (starszyzna); włosy ma płowe, długie, na czole rozczesane i spadające na oba uszy; ubrany w kapelusz i w siermięgę z brunatnego samodziału. Podoficer przemawiał do niego z góry groźnym i surowym tonem, jakiego używają ludzie mający czyn, i przed którym każdy Moskal się ukorzy; furman tonem tym do reszty był przekonany, że się nam słusznie podwoda należy. Podoficer okazawszy groźną powagę, łaskawie potem zapytywał go o urodzaje, o gospodarstwo, życie.
«Kiepsko nam teraz», mówił chłop, «urodzaje mamy liche, wszystko podrożało; brata wzięli do wojska, pieniędzyśmy mu dużo dali, a mówią, że będzie znowuż nowy pobór. Podwody i powinności ziemskie coraz są uciążliwsze, przechody wojsk, aresztantów, przejazdy urzędników, wszystko to na naszej głowie; ale wszystko mniejsza, tylko żeby do wojska znów nie brali.»
Konie, jak w ogóle chłopi moskiewscy, miał nasz woźnica dobre; pędziliśmy też, trzęsąc się i podskakując w szerokiem pudle «telegi» z przodu podniesionem.
Kraj zniża się i ziemia coraz łagodniej faluje się; na pagórkach i dolinach rośnie bardzo dużo brzozowych gajów. Piękną jest ziemia, gdy ją okryją brzozowe lasy; biała kora drzew, zwieszone gałęzie okryte gęstym liściem, wesoło szumią, gdy wiatr powieje, i ozdobnie stroją widoki. Poeci nasi polubili brzozę; gałęź jej jak warkocz płaczącej dziewicy schyla się nad mogiłą, a biała kora, jak szata niewinności, ją okrywa; ileż to westchnień wysłano za nią ze stron, gdzie jej tułacz nie napotyka? Któryś poeta wygnany na Kaukaz, zobaczywszy ją w górach, wita jako drzewo rodzinne, przyjaciółkę starą, która szumiąc pod oknami, kołysała marżenia dzieciny. Gdy jesień opustoszy lasy a z brzozy opadną zżółkłe liście, wówczas okolice okryte brzozowemi gajami smutniejsze są od sosnowych okolic.