Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pod ogromną sosną, oparł się plecami i dysząc całemi piersiami, przygotował strzelbę do wystrzału, nóż do pchnięcia.
Żandarmi nadjechali, wymierzyli pistolety, krzycząc: «złóż broń, bo palniemy!» Właśnie w tej chwili dezerter pociągnął za kurek swojej pojedynki, strzał trafił konia; zbroczone zwierzę upadło a z niem i żandarm. Tymczasem dezerter nabijał pojedynkę, lecz wystrzał pistoletowy drugiego żandarma ugodził go w prawą rękę; strzelba z rąk jego wypadła. Tak został pozbawiony głównego środka obrony; z ręki krew obficie płynęła, a biedny ten człowiek dziko spoglądał na podchodzących ku niemu żandarmów, ściskając nóż w lewej ręce. Obaj żandarmi uderzyli na niego, dezerter schylił się, pędem podbiegł ku nim, schwytał jednego za pas i nóż mu w brzuchu zostawił; drugi żandarm ciął go z konia pałaszem i rozpłatał mu wierzch głowy. Krew trysnęła strumieniem i zalała mu oczy; lecz rozwściekiony nowym napadem dezerter, jednym susem rzucił się na oślep pod konia i ściągnął zeń żandarma, schwycił za gardło i dusił z całej siły; stracił jednak z upływem krwi moc i energią w rękach, z których jedna była ranioną, i żandarm zdołał wywinąć się z okrwawionych rąk zbiega, ciął go drugi raz pałaszem i powalił na ziemię.
Obława słyszała wystrzały i nawróciła w te strony; żandarm tymczasem pohukiwał, rozpalił ogień, który oświecił scenę walki: koń i jego towarzysz leżeli na ziemi zabici, śnieg zdeptany i skrwawiony, dezerter zaś wyciągnięty na śniegu, z zamarzłą krwią na twarzy i rękach, dyszał słabo jakby już konał.
Nadeszła obława i zabrała trupa i poranionego dezertera. Zagrodowiec został z ran wyleczonym i oddanym pod sąd. Wyrok za zabicie żandarma i trzecią dezercyą skazywał go na 20 lat ciężkich robót w aresztanckich rotach kijowskiej fortecy i na 4000 pałek. Ceremonię egzekucyi poprzednio opisałem, dodam więc tylko, że z pleców i piersi zdjęte biciem ciało, wisiało postrzępione, porwane i podarte, jak gałgany na sukni żebraka.
Rzecz dziwma, jak przeniósł tę okropną karę i jak przyszedł do zdrowia. Kawałki ciała pozrastały się, serce jeszcze