Strona:Pod lipą.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bohaterów piszecie sądy potępienia wtedy, gdy one jeszcze do synów ziemi się nie liczą?
— Po takim buntowniku dziecko musi być ostrożnie chowane. My go już wyuczymy jak należy... on nasz będzie...
I powieźli Sierakowską gdzieś w głąb Rosyi i z wyrokiem na syna czekali, kiedy go porwać będą mogli, kiedy go poczną truć jadem piekielnej nauki, zabijać w nim ducha i czynić służalca...
A matka w łzach i modłach o to tylko błagała Stwórcę świata, ażeby jej syna nie dawał.
Wyrok Murawiewa został niewykonany. Na świat przyszło wątłe, chore dziecię i w godzin kilka umarło...
Tak w niewoli urodzeni, przekazują dzieciom swoim wyroki potępienia przez wrogów kreślone, i tak z męczeniem niewinnych ofiar rodzi się owa potęga życia narodu, który bezustannie mordowany zmartwychwstaje na nowo, ciągle zabijany żyć umie i — żyć będzie.
Ale urodzonych w niewoli trzeba wychowywać hasłem wiary i nadziei wolności!