Strona:Pod lipą.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



„NIECH ŻYJE!“



D

Do Frankowskiego przyprowadzono jeńca, kozaka. Oczy miał pełne lęku i trwogi. Głowę pochylił, w wyrazie szpetnej i dzikiej twarzy był jakiś ból głęboki. Frankowski, wpatrzony w tę postać, litować się zaczął nad niewolą kozaka i pyta:
— Gdzieżeście go ujęli ?...
— Ukryty był w załomie muru, śledził i podpatrywał nasze ruchy.
— Dwa dni był wśród nas?
— Dwa dni minęło od tej pory, gdyśmy Moskali z Kurowa wyprosili, on więc został umyślnie, aby szpiegować.
Młode, pogodne czoło Frankowskiego chmura przesłania.
— Czyż nic nad śmierć nie będę nieść: — pyta 20-letni młodzieniec...
A powstańcy wołają:
— Szpiegiem jest!... skazać go!...
— Niema litości, gdy walka się rozpoczęła!...