Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


DZIEWIĄTA FALA CHROBREGO.

PIEŚŃ O POLSKIEJ WSPÓŁCZESNOŚCI.
Oczom mej wyobraźni, rwącej się duszą w zaświaty,
Rycerz często się jawi, pióry orlemi skrzydlaty,
Łuską lśniący pancerną, w zamkniętym przyłbicą szłomie;
chwiejny nad nim pióropusz, jak dymem spowite płomię,
wciąż porusza się, niby chorągiew na wichrze sławy...
W stal cały i miedzi Rycerz jest, wielkiej postawy;
milczy; dłonią w żelazie nie zdejmie krat grubych z lica;
błyszczy jeno z widzierów wzrok, jak poświata księżyca.
Zasię, kiedy przemówi — słowa skanduje, jak w pieśni:
brzmi to, jak cios fal głuchych, co swój heksametr w skał cieśni
pluszczą a powtarzają szumem o puste wybrzeża.
Ze mną teraz słuchajcie — — —

Głos z pod przyłbicy Rycerza:
Lachy! o Polskę wieczną, będącą w was się upomnę,
wy-bo plemię jesteście, Chrobrym i Śmiałym potomne — —
W serca przeto wołaniem, jak w tarcze mieczem podźwięknę,
iżby granie rozległo się, wspaniałością swą piękne.
Prawo boże, co gwiazdom biegu wykreśla ich kręgi,
przed dziewięciu wiekami Polsce — Jej drogę potęgi,
świetnej niby komecie, raz wykreśliło na zawsze.
Odtąd po niej szła wiernie — spójrzcie — przez walki najkrwawsze,
z krwi swej wzięła purpurę, srebrnymi orłami śnieżna,
orla zawsze, a chociaż: orla tak — nigdy: drapieżna!
Wieki dziejów Narodu zliczcie na ducha różańcu: