Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przepychem srebrnowłosym, —
obejmie mi z nich jedna
błękitnych żeber smugi, —
na piersi i na biodra
upadnie wód zwał drugi, —
żyjących fal pieszczota
powrotną swą nawałą,
jak siecią, mię omota,
zaleje, wzburzy całą, —
aż dreszcz biczować pocznie,
aż serce się zachłyśnie — — —
 
Chcę Ci się oddać, Morze — — — !

Bym czuła, iżeś z głębi
przepastnej swej szło ku mnie,
swą grzywą szumiąc dumnie,
aby mnie posiąść siłą,
która się w tobie kłębi
i w burzach, jak lew, ryczy,
związana z ziemską bryłą
bezmiarem swej goryczy — — —
aby mię posiąść falą,
co na mą nagość bryźnie — — —
chcę Ci się oddać, Morze — — — !

Morze, o wielkie Morze!
Gdy przyjdę do Cię zdala,
to, jak stęskniona fala,
na brzeg się Twój położę,
bo kocham Ciebie, Morze — — — !