Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiąże plemiona i rody
W jednej całości ogniwa;
Nietylko samą rozkoszą nietrwałą
Sercom napawać się każe,
Lecz uczy wznosić dla Bóstwa ołtarze
I jego oddychać chwałą.

Po szczeblach stopniowych przemian,
Na idealnej podnosząc się zorzy,
Zwycięska miłość dla ziemian
Najsłodsze dary swe mnoży.
W stubarwne mieniąc się blaski,
Cierpiącej, znękanej rzeszy;
Litości, pociechy, łaski
Promienie rozsyłać śpieszy.
Z pod stóp jej wszystkie uczucia wykwitną,
Zdobiąc owiane jej tchnieniem istoty —
I poryw serca staje się już szczytną
Miłością prawdy i cnoty.

Świat się zaludnia powoli
Orszakiem czystych, szlachetnych postaci,
Co cudzej służą niedoli,
Dla szczęścia pracują braci.
Synowie światła i chwały,
Jasne półbogi się wznoszą,