Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Albo rzucę wzrok błyszczący
Między ciche zmarłych cienie:
Rozbujanej piersi drżenie
Może ruszy śpiący proch;
Może oddech mój gorący
Kości stopi i skrysztali...
Z zapomnienia wyjdą fali —
I kochanków odda loch.

Do mnie, do mnie, tu do łona!
Znów zakwitać, znowu płonąć
I w uściskach ciągłych tonąć
Spłyńcie, roje bladych mar!
Ja otwieram swe ramiona,
Pocałunkiem zmyję pleśnie:
Tam sen w grobie, tu raj we śnie
I miłości wieczny czar!

Czyż mam próżno sypać skarby
Gwiazd, korali, pereł, wieńców,
Rzęs jedwabnych i rumieńców,
Alabastrów miękkich ciał?
I w urocze przybrać farby
Pożądania rajskie drzewo,
By spłynęło łez ulewą,
A owoce wicher zwiał?