Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Byłażby to prawda, co mi ludzie dziś mówili? nie...
— A gdyby była prawda? po cichu spytała cofając się dziewczyna.
Sachar odstąpił krok, popatrzył długo, długo, oczy mu się zaiskrzyły, wargi zadrgały, i nie mówiąc ani słowa, powoli odszedł od okna...
Wejrzenie jego przeszyło ją, chciała wołać by powrócił, zatrzymać, przebłagać i rzucić w chwasty pierścionek przeklęty; ale po chwili dała się słyszeć wesoła piosenka, tak czystym i spokojnym nucona głosem, że dziewczę się oburzyło... i krzyknęło niemal z rozpaczą: — On nie kochał! on kłamał!
Sachar nie kłamał wszakże i kochał szczerze, ale w głowie jego, po której z dawna chodziły sny niesłychanych rzeczy, nagle i piorunowo zwichnął się rozumu ostatek... chłopak po prostu oszalał. Tylko Bóg łaskaw dał mu obłąkanie śmiejące się, wesołe, rajskie i szczęśliwe... tak, że pierwszym jego objawem była piosenka dziecinna.
Sachar uczuł się jakby przebudzonym ze snu ciężkiego nagle, jaśniej zrobiło mu się w oczach, lżej na sercu, był swobodny, bogaty i ludzie nic mu już zrobić nie mogli... stąpał jak król okolony poszanowaniem i miłością.
I prosto poszedł do swojej izdebki, zdjął skrzypkę ze ściany, nastroił nie pytając czy kto w nocy nie zbudzi się muzyką i począł grać i śpiewać wesołe pieśni, jakich jeszcze nie próbował nigdy...
Wszyscy spali, ale ta szalona muzyka pobudziła dwór cały; zbiegli się przestraszeni, otoczyli go kołem, chwytając, rwąc, usiłując wstrzymać i nie mogąc nic poradzić zapamiętałemu grajkowi. Zdawał się nie widzieć nikogo, nic nie czuć, a do przytomnych odzywał się dobrotliwie, łaskawie, ale z politowaniem uznanej wyższości.
Myślano z razu że się napił, choć nigdy się to nie trafiało... aż starszy Matyasz pierwszy wyrzekł: — Co wy chcecie od niego... on oszalał...