Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cichu się zbliżył.
— Panieneczko — rzekł zbliżając się z pokłonem — poratujcie dobrą radą... mam wam coś powiedzieć!
— Cóż tam takiego, mój staruszku? mówcie, choć nie wiele pomogę, to z serca się użalę...
— Nie pamięta panienka Sachara?
— Sachara? jakiego? — uśmiechnęła się panna Adelaida z politowaniem, dziwując głupocie starowiny, mogącego myśleć, że Sacharowie się za coś liczą i pamiętają...
— No! tego naszego Sachara, od Pakułów... co grał pięknie na skrzypeczce? młodego, mojego wnuka... który był uciekł... i nie wiedzieć gdzie się podział.
— Pamiętam tylko, że go szukać kazano...
— I nie znaleziono — dodał Perebendia — i nie było go kilka lat... a teraz — rzekł ciszej oglądając się — on powrócił! rozumie panienka, on powrócił!
— Powrócił?
— Bojemy się, żeby go nie karali, ale sam powrócił dobrowolnie... nam starym serce pęka myśleć, że go mogą oddać w rekruty... ej! gdyby panienka była tak dobra, a pomogła nam...
— Ja! wam!
— Ehe! i przemówiła za nim i za nami...
— Ale cóż słowo moje znaczyć tu będzie? — westchnęła panna Adelaida — wiecie, że brat mój tu panem, żona jego panią, a ja... ja...
I dwie łezki błysły na jej powiekach...
— A ja tu niczem — dodała. — Grosz jaki dać wam mogę jeśli chcecie... ale opieka moja nic tu nie znaczy...
— E! nie! — przerwał Perebendia — byleście chcieli, wyprosicie Sachara. — I do stóp jej schylił się starowina tak nizko, że mu wstać już było trudno i panna Adelaida musiała mu podać rękę...
Łzy staruszka poruszyły ją i pobiegła do dworu, do brata...
Do wieczora, choć to niby było tajemnicą, cała wioska szeptała o powrocie Sachara, domyślano się