Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niegdyś oni jego. Czasem przychodziło mu nosić które wnuczę lub prawnuka, kołysać go i śpiewać, i to było jego najulubieńszem podobno zajęciem, gdyż sam trochę zdziecinniał, i z niemowlęty umiał się obejść jak kobieta. Ten niepłatny a chętny sługa bardzo w chacie był dogodny; nie skrzywił się, nie użalił, o nic nie prosił, resztki tylko z garnków wyjadał, a zawsze za piecem siadywał, żeby drugim w izbie miejsca nie zabierać...
W słoneczne dni lata, uziębły zawsze i drżący, gdy można było sobie odpocząć, kładł się na przyzbie wraz ze starym psem Kruczkiem i tam przytuleni do siebie zasypiali smacznie w dni świąteczne. Kruczek i on lepsze pamiętali czasy, oba dziś starzy, podobieństwem losów i cnoty połączeni, w wielkiej z sobą żyli przyjaźni. Semen dzielił się z nim suchym chlebem, a on łożyskiem na przyzbie.
Chariton, syn Semena Perebendi, w sile wieku jeszcze, znacznie starszym wyglądał niż był w istocie, a choć brody jeszcze jak ojciec nie zapuścił, głębokie marszczki po czole i twarzy zastępowały świeży rumieniec młodości i plecy miał przygarbione przed czasem. Jak ojciec niegdyś wesół był i ochoczy, tak Chariton milczący i smutny; nie przeszło też nań owe przezwisko Perebendi — ale gromada chłopcem jeszcze Charitona nazwała Mrukiem.
Za rana się jakoś ożenił i bodaj czy sobie tem całej nie narobił biedy, bo wkrótce później spuścił głowę i gwałtownie starzeć począł, choć ani pisnął, ni się poskarżył. Słyszano go tylko czasem, gdy chodził za bronami lub pługiem, mruczącego coś do siebie po cichu, a gdy sam w chacie pozostał, stękając ze ścianami rozmawiał. Z ludźmi za to mówił mało i to tylko na ich usilne odpowiadając pytania, pół słowy, z koniecznej potrzeby.
Wieśniacy także tej nieszczęśliwej chorobie podlegają, która się u nas miłością zowie, a rzadko i z nich wyjdzie który cało — znaczy ona jak przebyta ospa na całe życie. Chariton będąc jeszcze parobczakiem, roz-