Strona:Pisma wierszem i prozą Kajetana Węgierskiego.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żeby się adeptowie nie gniewali o to;
Nie odkryć, że ktoś cudzą zasługą się szczyci,
Żeby się nie jurzyli ichmość hypokryci;
Ni powszechnie naganiać rozsiewaczów plotek,
Żeby pochlebców ani urazić szczebiotek.
Bardzo mi dobrą bajkę los mój przypomina,
Z której początek bierze cała moja wina.
Raz, Król zwierząt, by swojéj chimerze dogodził,
Tym chodem lazł na drzewo, jak po ziemi chodził;
Ale gdy się daremnie przez cały czas biedzi,
Spojrzy w górę, a Ślimak na wierzchołku siedzi.
Na widok tak nikczemny złość go mocna bierze:
„Jak, pyta, wleźć tam mogło to tak podłe zwierzę?“
„Dziwię się, rzekł mu Ślimak, żeś tego nie wiedział,
Kto się czołgać nie umie, nie będzie tu siedział.“
I mnie też to nienawiść sprawiło i biédę,
Ze się nie czołgam, ale moim krokiem idę.
Lecz chociażbym do zgonu miał być nieborakiem,
Wolę być Lwem w nieszczęściu, niż szczęsnym Ślimakiem.





DO CZŁEKA ŁĄCZĄCEGO SMAK Z UMIEJĘTNOŚCIĄ
I UMIEJĄCEGO CENIĆ UCZONYCH.[1]

Ty, co roztropnie łącząc potrzebne z przyjemném,
Z rozrywek do prac idziesz pośpiechem wzajemnym,
Jak mi jest miło widzieć, że na twe staranie,
Początek swój nauki biorą i wzrastanie!

  1. Przerobione z Woltera: Epitre I. a M. le Comte de Maurepas: Sur l’encouragement des arts, lecz mocno zmienione.