Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niewinna macierzyńska duma przebija się w listach:

»Mój syn zmienia się w oczach, robi się uroczym, zdaje mi się nawet, że słyszałam, jak mówił »papa«; tak przynajmniej wmawia we mnie miłość macierzyńska« (2-go września 1811).

Wiemy jednak od naocznego świadka, że nie umiała się ona obejść z dzieckiem; że obawiała się nosić je lub pieścić. Cesarz przeciwnie, zawsze brał je na ręce, pieścił, żartował, trzymał przed lustrem i pokazywał mu różne miny. Gdy jadł śniadanie, brał synka na kolana, maczał palec w sosie, pozwalał mu oblizywać i mazał mu twarzyczkę. Piastunka łajała, cesarz śmiał się, a dziecku zda się przyjemne były hałaśliwe pieszczoty ojca. Przez trzy lata Marya Ludwika ciągle wychwala swe szczęście małżeńskie:

»Najprzyjemniejsze chwile są, które spędzam z cesarzem lub też gdy pracuję sama. Karnawał będzie dość smutny, ale to mię nie wzrusza, gdyż straciłam zamiłowanie do tańca; lubię natomiast konną jazdę«. (1 stycznia 1811).