Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Makary. Po co? Skąd ci taka dziwna myśl przyszła?
Murzyn. U nas zdawien dawna przechowuje się wiara że człowieka umierającego uzdrowi tylko święty, którego Bóg sobie upodobał i który zje jeden z dwu zrośniętych daktylów a drugi odda na lekarstwo choremu.
Makary. Jest to, mój bracie bezrozumny przesąd, w którym ja cię utwierdzać nie mogę.
Murzyn. Nie bajka to panie, sam widziałem cud taki.
Makary. Nie cud, ale przypadek.
Murzyn (błagalnie). Niech i mnie on się zdarzy.
Makary. Zwróć się do czarodzieja, który go sprowadził.
Murzyn. Już nie żyje, a gdyby nawet żył, Bóg by mu odebrał tę moc, bo tobie panie dał większą. Teraz tyś jego wybraniec, przez ciebie on objawia się i działa.
Makary. Jestem człowiek podobny tobie, żadnej nadprzyrodzonej siły nie posiadam.
Murzyn. Tak mówisz panie, bo mi skąpisz litości, bom na nią w oczach twoich nie zasłużył, bom proch, który się przylepił do twojej podeszwy. Ha, niech się spełni wola twoja: już do domu nie wrócę, na dziecko nie spojrzę; przecież jakieś drzewo zmiłuje się nade mną i da mi gałąź, na której zawisnę i uduszę boleść.
Makary. Ustępuję twojej rozpaczy, nie zabobonowi;