Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do nas więc, a nie do jakiegoś Gali, należy stłumienie handlu niewolnikami.
Regina. Głośniej rozlegałaby się wasza przechwałka po Afryce, gdybyście panowie to wielkie zadanie zaczęli spełniać.
Achtman. Właśnie w tym celu chcemy zapanować nad wybrzeżem i jego portami, ażeby nie miały dostępu okręty handlarzów ludźmi. Państwo wytworzyliście sobie przystań, która otwiera im drogę.
Regina. Dotąd nie zawinął do niej ani jeden tego rodzaju statek.
Achtman. Ale może przypłynąć jutro, pojutrze, mimo strasznych wojsk Gali. Zresztą w ulu afrykańskim nie myślimy być pszczołami roboczemi dla trutniów. Za dobrodziejstwa cywilizacyi musimy mieć korzyść handlu. To jest nasz rynek. Dopóki państwo sprowadzaliście i wywozili drobne ładunki, mogliśmy na to patrzeć pobłażliwie. Ale wy rozwinęliście dużą faktoryę, która naszym interesom szkodzi, zwłaszcza że przeciwko nim wobec ludności krajowej występujecie wrogo.
Regina. Skoro już pan wykrzyczałeś wszystko, co wam dolega, a ja bynajmniej przerażoną nie jestem, więc nie pozostaje mi nic innego, jak czekać, aż za jednym niemcem przyjdzie cała potęga jego mocarstwa i zmusi nas do ustępstwa, którego dobrowolnie nie zrobimy.
Achtman. Pani urągasz mnie? Pani wyzywasz do