Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bądźcie żołnierzem papieskim i pod przybraną chorągwią słuchajcie komendy swojego wodza.
Makary. Wszystko to jest mi tak obcem, jak kłamstwo, tak wstrętnem, jak zdrada. Nie werbujcie mnie daremnie, bo nawet w szeregach papieskich nie stanę.
Ks. Feliks. Wygląda z duszy waszej bunt, którego nie oczekiwałem. Powiedzcie mi szczerze, co wy apostołujecie?
Makary. Wszechkapłaństwo. Staram się o to tylko, ażeby każdy człowiek był kapłanem prawdy i moralności, ażeby dom jego był świątynią, serce ołtarzem, rozum — zakonem, a życie — nabożeństwem.
Ks. Felias.[1] O ile ta nauka nie jest ciemną, wydaje mi się zuchwałą.
Makary. Więc pocóż ja mam tym kąkolem zanieczyszczać niemieckie, czy papieskie łany w Witu? Niech on tu zostanie, gdzie już się rozplenił i dalej zarazy nie rozpościera.
Ks. Feliks. A więc dobrze — głoście swoje wszechkapłaństwo, ale tam... Ja niemal zobowiązałem się papieżowi, że was nakłonię.
Makary. I mnie tu zatrzymuje obowiązek...
Ks. Feliks. Jaki?
Makary (po chwili wahania). Miałem dzieci...
Ks. Feliks. I wstąpiliście do klasztoru? Czy umarły?
Makary. Miałem je jako ksiądz.
Ks. Feliks. O! Wypadek bardzo przykry. Biorę to wyznanie za spowiedź, której tajemnicę zachowam.

  1. Przypis własny Wikiźródeł błąd w druku — Feliks