Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żesz w swej gazecie ogłosić, jutro zaś wyprawiam stypę pogrzebową mojego kawalerstwa, na którą racz pan przybyć.
Wydmuchalski. Dziękuję za obie nowiny i z obu skorzystam.
Ksawery. Zwłaszcza z drugiej. Ulituj się pan nade mną: jestem wytarty jak stara podeszwa, znudzony, a pan masz humor. Próbuję jeszcze jednej rozrywki — małżeństwa, ale zanim to nastąpi, chciałbym z kawalerskiego kielicha wysączyć ostatnią kroplę słodką śród ludzi, którzy się śmiać umieją. Ale, ale... czy pan nie znasz jakiejś oryginalnej mieszaniny do picia? Matematyka powiada, że z niewielu liczb można zrobić bardzo wiele kombinacyj, a my z tylu gatunków win, likierów i owoców zdołaliśmy dotąd wytworzyć zaledwie kilka głupich przepłukań gardła.
Wydmuchalski. Pomyślimy. Co za umowę ci panowie podpisują?
Ksawery. Przymierze zaczepno-odporne przeciw Wiszarowi.
Wydmuchalski. Pan nie uczestniczysz?
Ksawery. Odegrałem już moją rolę konceptem o loteryi a zresztą niech mi do dyabła dadzą spokój z tymi robotnikami, którymi jeszcze się uraczę, gdy ich odziedziczę po teściu i wuju. Dawniej zajmowały mnie przynajmniej młode i ładne robotnice, dziś muszę się oszczędzać dla żony. Będę więc panu bardziej