Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sądzono mnie, że kryję się ze wszystkiem. Sumienie moje odgadywano kłamstwami; nikt go nie zbadał; każdemu wydawało się zbyt proste, ażeby dla niego mogło być zrozumiałe...
Makary. Czy pani pamiętasz, że się spowiadasz?
Regina. Bardziej może, niż wszyscy, których ksiądz kiedykolwiek słuchałeś. Przed pięciu laty straciłam ojca. Do tego czasu żyłam tylko z nim, on tylko ze mną. W młodości żył z ludźmi i kochał ich, gdy mu jednak raz kazano się zaprzeć swoich przekonań dla opinii ogółu, usunął się od niego, gdy go za te szczere przekonania zniesławiono, ze zgryzoty umarł. Na to wszystko patrzyłam i w tem wzrastałam. Gdy nadeszła ostatnia dla niego chwila, zawołał mnie do siebie i powiedział: Jeśli odziedziczyłaś moją naturę, nie łącz się z ludźmi, ażebyś się kiedyś z niemi rozłączać nie potrzebowała. Kochaj głazy, czcij zwierzęta, pozwól się katom umęczyć, ale odmów całej ludzkości najlżejszego ustępstwa, jeśli ci ona prawa do uczuć odmówi. Niech cała zginie — ty nie poświęć się dla niej, jeśli cię do ofiary zmusić zechce; a gdyby cię za to piętnowano, pomyśl, że ja to piętno z grobu pobłogosławię. Wreszcie bądź inną, jeśli chcesz i możesz a wtedy zapomnij o mnie, bo musiałabyś ciągle pamiętać, ile cierpiałem po rozstaniu się z ludźmi, oddając im ciebie. — Odziedziczyłam jego naturę i tradycyę jego życia. Nie chciałam i nie mogłam zapomnieć ani o jednej, ani o drugiej. Kiedy z jego mogiły spojrzałam