Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Regina (gwałtownie). Ostatni raz pytam: czy pan Cecylię zgubiłeś?
Ksawery (wstając). Zgubiłaś ją pani — dla mnie — ja tylko podrzuconą znalazłem — wziąłem — a za usłużność dziękuję.
Regina. Zbójco!
Ksawery (kłaniając się szyderczo). Z łaski twojej — cnoto...
Antoni (przybiegłszy do Reginy). On?!
Regina (do Antoniego). Pomścij — ja nie umiem... (wspiera się osłabiona).
Ksawery. Kto to?
Antoni. Sługa tego domu!
Ksawery. Musisz w nim te drzwi otwierać, któremi ja nie wchodziłem — bo cię nie znam.
Antoni. Za to dziś ci otworzę i poznasz mnie. Zbrodniarzu, gdy wyjdziesz ztąd, podziękuj djabłu, że cię na świat wypluł o pięć lat później, bo gdyby ojciec tej mojej pani był twego występku doczekał, klnę się na świętego Boga i sprawiedliwych ludzi, żeby cię żywym stąd nie puścił. (do Reginy) Pani najdroższa, wszystko słyszałem! Jeśli żyć ma — niegodny, ażeby czysta dłoń się na nim splamiła... Zwołam całą służbę, może go kto ukarze... (biegnie i otwiera wszystkie drzwi) Wszyscy!... tutaj!... (wpada trzech służących) Dzieci moje! ten zbrodniarz uwiódł naszego anioła... Cecylię. Kto z was gorszy — niech go znieważy... (chwila milczenia) Idź! jesteś wolny... a ja jutro szczęśliwy opowiadać