Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mojego życia, którego niedola jeszcze nie zgryzła, nie wart obrony. Dlatego z chęcią, bez trwogi i żalu, położę się pod druciane pletnie i umrę pod niemi.
Ukląkł przed Arjosem.
Umrę z radością i uśmiechem, bo oglądałem w tobie dobrego boga i świętego człowieka, wspaniałomyślne niebo i litościwą ziemię, czystą prawdę, niezłomną sprawiedliwość i serdeczną miłość. Niech ci bóg odda tyle, ile nam dałeś. Dusza moja jutro przed nim stanie i o tobie mu powie.
Niepowstrzymany przez nikogo wyszedł.
Arjos. Zaiste, tylko bóg miłości mógł stworzyć tego człowieka.
Wielkorządca. Ponieważ świadkowie bądź zbiegli, bądź za sprawą sprzymierzonych z winowajcą duchów zginęli, więc dalszy ciąg badania oprzemy na dowodach piśmiennych. Przeszło dwustu obywateli wniosło skargi przeciw tobie, Arjosie, o szkody, jakie im pośrednio i bezpośrednio wyrządziłeś. Czcigodny Wir-Wir obwinia cię, że mu zbuntowałeś wszystkich, nawet najwierniejszych niewolników i ukradłeś dwie świeżo kupione tancerki; zacny Astjos wykazuje, że skutkiem ucieczki niewolników stracił wszystkie plony w zbożu i winie; powszechnie szanowany Heron obarcza cię może największym zarzutem, że mu uwiodłeś żonę. Skutkiem braku rąk do pracy prawie nic nie zebrano z pola w całej Protoryi, musiano zawiesić roboty w trzydziestu wielkich warsztatach i dziesięciu kopalniach,