Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rodziców moich, którzy mi ją w posagu dali, lecz należy do tych, którzy ją trudem rąk własnych wydobyli. Rozdaj to złoto i klejnoty na chleb ubogim, na odzież nagim, na wykup pozostającym w niewoli, a mnie naucz tak żyć, ażebym nie była ich krzywdzicielką i dłużniczką, ażeby moja szata, mój chleb i moja swoboda nie była dawaną mi przez nich jałmużną.
Arjos. Słuchajcie, bóg w nią wszedł i kładzie na jej wargi słowa swoje. To jego czysty, prawdziwy głos, którym mówił do mnie na wyspie milczenia. Ci, co uklękli przed nią, rozpoznawali go w niej. Cała natura jest uzmysłowionym duchem jego, ale jak w języku ludzkim są wyrazy wymowniejsze od innych, tak między dziełami boga są twory, z których on objawia się zrozumialej. Tę kobietę uczynił on ciałem natchnień swoich. Bądź pozdrowiona między nami, oblubienico boga naszego.
Niewolnicy Orli ścisnęli się koło niej pierścieniem i z uśmiechniętym płaczem całowali jej szaty.
Miłość im dawała, miłość od nich odbiera. W tej garści złota, wytopionego z ich rąk, przyniosła nam wielkie przykazanie: będziesz spożywał tylko owoce pracy swojej. Wierzcie mi, tego bóg żąda i to robi. Bo czy go kto karmi i odziewa? Czy on żyje z cudzej łaski i mozołu? Bądźcie jako ojciec wasz, który istnieje przez siebie i nie wyzyskuje dzieci swoich. Dotąd był jedynym duchem w przestrzeni światów, który nikogo nie uczynił swym niewolnikiem i niczego sobie nie