Strona:Pisma I (Aleksander Świętochowski).djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wokoło. Wszędzie roztaczał się przed nim widnokrąg szerokiego pola pracy, na którym nie gnietli się stłoczeni ludzie i domy. Ile tu rąk potrzeba! Nie tak, jak tam w ojczyźnie niemieckiej, gdzie zbita masa narodu rozgniata biedaków bez miłosierdzia.
— Ja między wami będę na zawsze usiąść — rzekł zachwycony Krug do przechodzącego przyjaciela Czapli.
— To my was podniesiemy.
— Przecież ja także polak, my bracia...
— Bracia! — rozśmiał się zagadniony i odszedł.
— Usiądzie, ale nie wstanie — bąknął Czapla, gdy mu przyjaciel powtórzył zamiar Kruga. On psi brat, nie nasz.
Z podwójnym zapałem zabrał się Krug do roboty, jak gdyby sobie murował dom na przyszłe w Polsce mieszkanie. Nie mogąc jednak utaić powziętej myśli, rozwijał ją ustawicznie przed towarzyszami, którzy do niej wplatali słowa gorącej zachęty.
— Jak mnie będzie dobrze — mówił — to i wy się przenieście.
— Zobaczymy.
— Jeżeli w zimie znajdzie się zarobek, na wiosnę zaraz tu z rodziną przyjadę.
Tak roił sobie uszczęśliwiony Krug, na którego Czapla rzucał od czasu do czasu zawistne spojrzenia.
Dano znak południowego odpoczynku. Krug zeszedł z rusztowania, na którem okno drugiego piętra mu-