Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

świadectwa całkowitego i szczerego, język mój nie nawykły do słów brudnych, odmawia mi posłuszeństwa. Proszę, ażebym dalej badanym nie był, gdyż milczeć muszę. (odchodzi).
Hermipos. Żądam przesłuchania Ksantyposa, syna Peryklesa.
Archont. Ksantypos!
Ksantypos (pijany, popychany przez Elpinikę, a następnie przez Tucydydesa). Oko w oko... nie... Wolę napisać...
Archont (do Hermiposa). Co on ma zeznać?
Hermipos. Że Aspazya namawiała jego żonę do nieuczciwego zarobku.
Archont (do Ksantyposa). Czy tak?
Ksantypos (wzrok utkwiwszy w Peryklesa). Ojcze... ja nie... ojcze... Elpinika... obiecali majątek... Ojcze... daj rękę pocałować... (zbliża sie do Peryklesa).
Perykles (cofając rękę). Odejdź.
Ksantypos. Zaraz... Ojcze... ja nie... (ucieka).
Hermipos. Ksantyposie!
Ksantypos (w tłumie). Będę u Hekatona.
Archont (do Hermiposa). Życzysz sobie jeszcze zbadania niewolnika Traksa.
Hermipos. Tak.
Archont. Sprowadzony?
Traks (występuje i kłania się). Służę.
Perykles. Niewolników, powołanych do świadczenia