Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Leja. Gdzież Perykles tak spieszył, że ledwie mnie w przelocie powitał?
Aspazya. Do Anaksagorasa, któremu ukochany synek ciężko chory i który z rozpaczy traci chwilami przytomność.
Leja. On, chłodny filozof, z zamrożonemi uczuciami...
Aspazya. Boleść potargała mu całą filozofię.
Leja. Eurypides żałuje jeszcze Diotimy?
Aspazya. Ożenił się i już znowu rozwiódł, bo go druga zdradziła.
Leja. Ha, ha, ha. (wchodzi Perykles prowadząc Anaksagorasa).

SCENA II.
Też, Perykles i Anaksagoras.

Aspazya. Jakże się ma?
Perykles. Usiądź Anaksagorasie. (do Aspazyi). Umarł.
Anaksagoras (zerwawszy się z krzesła). Umarł? On już nie żyje i nigdy żyć nie będzie? Wiązania świata pękają, ściany jego trzeszczą, wali się na mnie strop niebieski!... Niech mi rozgniecie piersi co prędzej! Ciężko!
Perykles (sadzając go). Uspokój się przyjacielu.
Anaksagoras. Gdyby mnie chciał ogarnąć spokój grobu, gdyby mnie ziemia już wsysać zaczęła...
Perykles (do Aspazyi). Nie spodziewałem się, że śmierć tego dziecka tak nim wstrząśnie. Chciał się