Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sofokles. Od dziś służba publiczna, a dla biednych nadto bilety do teatru będą przez państwo opłacane. Lud teraz może kształcić się i piastować wszystkie urzędy.
Aspazya. O niezapomniany dniu! Gdzież Perykles?
Sofokles. Układa się z posłami kilku miast, którzy przybyli dla zawarcia przymierzy i uznania zwierzchnictwa Aten. Nam polecił zanieść ci radosną wiadomość.
Aspazya. Promieniem słońca wypisałabym ją na sklepieniu niebios, ażeby zabłysła całemu światu.
Fidyasz (który rysuje, często spoglądając na Aspazyę, do siebie półgłosem). Wspaniałe linije!
Sofokles. Pierwszy popis ich wodza nie udał się. Tucydydes poczuł, że nie jest Cymonem.
Eurypides. Nawet przy pomocy Hermipa. I ten kiep składał także pierwszy egzamin swojego służalstwa. Niedawno jeszcze widziałem go w gwałtownym napadzie demokratycznym, którym swędził jak przypieczony korek — i oto dziś już mówił bardzo biegle o prawach szlachetnej krwi, o powinowactwie starych rodów z bogami, o przeznaczeniu ludzi, o szkodliwości dopuszczania klas niższych na stanowiska wyższe — słowem paplał tak, jak gdyby jego ojciec z Apolinem umizgał się do Dafny a on był owocem tych zalotów. Obok mnie stał pewien czcigodny obywatel, wielce ojczyźnie zasłużony, bo pod Tanagrą, licząc na po-