Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do pielenia warzyw, innym do sprawowania rządów; on utrwala w potomkach talenty przodków. Daremnie byś pasował się z wolą niebios.
Perykles. Z czynów rozumnych i zacnych chwalicie się sami, a nierozumne i niegodziwe przypisujecie bogom. Znana to taktyka! Tymczasem te wasze zdolności, utrwalające się dziedzicznie, jeżeli nie są ssawkami do wyniszczenia narodu, to w najlepszym razie siłami, używającemi swobody. Mniemana wyższość arystokracyi jest tylko jej uprzywilejowaniem. Spętanego jelenia prześcignie rozpętany osioł. Przepuść wszystkich arystokratów przez nędzę i niewolę, a synowie ich zapomną, że ojcowie umieli jeść granaty i rzucać do urny wyborczej gałki. I lud więc ateński stępiał, ale jego drzemiący geniusz budzi się. To nie są już owe Ateny, które opuszczałeś, Cymonie, to nie wygodne łoże arystokratycznego karła, ale kolebka młodego olbrzyma. Ja go wychowam, skupię koło niego i połączę wszystkie państwa Grecyi, zwrócę go wraz z niemi przeciwko jaskini barbarzyństwa i gwałtu, przeciwko Sparcie!
Cymon. Na cóż ja ci przydatnym być mogę w kształceniu tego olbrzyma?
Perykles. Dla nas byłoby dosyć miejsca w Atenach, dla naszych stronnictw za mało. Jako największy wódz Grecyi służ swojej ojczyźnie, ale jako przewodnik partyi arystokratycznej musisz ustąpić. Chcesz jechać do Egiptu i wyprzeć stamtąd Persów?