Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

męskiej dyskrecyi. Zeby mi tylko ten pański niedowarzony siostrzeniec, który się za nią, jak obłaskawiony gil, włóczy, nie chciał tu zajrzeć.
Zenon. To też uprzedź mnie pan dziś wieczór bilecikiem, na którą godzinę jego obecność przy Bosławskiej najmniej będzie potrzebną, a ja go odciągnę.
Ryszard (podając rękę Zenonowi). Na wieki wdzięcznym ci będę, kochany panie. Za ufność, jaką w całej tej tajemnicy do pana jednego miałem, nagradzasz mnie dowodami rzadkiej przyjaźni. Ale, jeśli już pan jesteś tak łaskaw, zrób mi jeszcze jedną usługę.
Zenon. Każdą.
Ryszard. Idź pan do Bosławskich przed tą godziną, o której ona mi spotkanie naznaczy, i postaraj się wyprowadzić, albo czem zająć jej męża, ażeby mu coś podejrzenia nie nasunęło.
Zenon. Ręczę panu za wszystko. (Emilia z Henrykiem wychodzą z głębi). Henryka zaraz sobie na jutro w jakimś interesie zamówię, pan zaś nakłoń Emilię... (Ryszard zbliża się do Emilii i odprowadza ją dalej, Zenon zatrzymuje Henryka).

SCENA IX.
Zenon i Henryk.

Zenon. Gotów jesteś?
Henryk. Nie, wuju kochany. Dziś od niej na zawsze oderwać się nie mogę.
Zenon. Tak samo nie będziesz mógł jutro, za mie-