Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyręczył mnie w spełnieniu projektu, ja go za to wyręczę w przygotowywaniu modelu. Mam już gotowy plan bardzo pięknego ogrodu, a nawet dla wykazania jego wartości powoli go u siebie wykonywać zacznę. Taki wzór panu hrabiemu bardzo się przyda.
Emilia. Po co ta ofiara?
Gracyan. Uczyniłem z niej ślub przed panią i muszę go dotrzymać.
Emilia (do Teresy). Czy i pani sprzysiężona z bratem przeciw panu Ryszardowi?
Teresa. Tak, ale gdy pani będzie przeciw niemu, ja może będę za nim.
Gracyan (odprowadzając Zenona na stronę). Ustąpiłem według pańskiej rady i nie spuszczę hrabiego z szachu. Pokażę mu dziś plan niezmiernie kosztownego ogrodu, który dla własnej przyjemności urządzać zacznę, i dam do zrozumienia pankowi, że nie powinien przegrać w porównaniu, bo profesor się do mnie zanęci. Myślał, że fuszerką kłopot zwali, dziś już się wścieka, że go kontroluję, a niedługo albo mi ustąpi, albo go po czub w mojej kieszeni zanurzę i utopię. Śliczna to kobieta, ta profesorowa! Jak panu się zdaje, można koło niej pochodzić?
Zenon. Nie mając żony...
Gracyan. Ach, głupstwo! O ile panny brzydzą się żonatymi, o tyle mężatki ich lubią.
Zenon. Więc pan masz zamiar...
Gracyan (śmiejąc się). Skąd znowu — nie mam ża-