Strona:Pisma II (Aleksander Świętochowski).djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

portretów za najlepszy uznał mój. Nie skryłem pańskiego udziału, za co ojciec święty przesyła Panu osobne błogosławieństwo. Venutelli«. Od tej chwili, droga siostro, wierzę, iż mnie każde nieszczęście a więc ta przeklęta cholera ominie! Wczoraj zmarł w naszym domu pieczętarz, ale ja się niczego nie boję. I ty bądź dobrej myśli. Zresztą pisywać będę codzień. Twój Franciszek.

Neapol, 21 sierpnia 1884.

Kochana Julio. Zaraza morduje, jak rozszalały zwierz. Ludzie tracą zmysły z obawy i rozpaczy. Dziś przypatrywaliśmy się z okna strasznemu widowisku. Jakaś stara kobieta, która straciła jedynego syna, zaczęła tańczyć na wybrzeżu, śmiejąc się dziko i klaszcząc w dłonie. W zapamiętałych pląsach wykrzykiwała ustawicznie: »Filip, lip, lip!« Zebrał się naokoło niej tłum ludzi, gdy ona nagle stanęła, umilkła i utkwiwszy sztywny wzrok w twarzy obecnego starca, zawyła: »Ty przeklęty żydzie tułaczu, ty sprowadziłeś nam cholerę, ty zabiłeś mojego Filipa«. I rzuciła się na niego. Starzec zaczął uciekać, ale tłum zabiegł mu drogę i, jak gdyby porażony obłędem, chwycił go i strącił w morze. Woda przy brzegu była płytka; nieszczęśliwy jednak, spadłszy ze znacznej wysokości, roztrzaskał sobie głowę na kamieniach. Uciekliśmy od okna. Żonę moją ogarnęło takie przerażenie, że nie mogłem jej uspokoić. W nocy zrywała się ustawicznie, krzycząc, że widzi