Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  259  —

staw, odbijają się o uszy niemal codziennie. U nas, w ostatnich czasach, zabrał głos w tej sprawie Brandes i z właściwą sobie zręcznością przytoczył cały szereg argumentów na dowiedzenie, że powieść historyczna w zakresie literatury jest tem samem, czem „prawdziwa kawa figowa“ w zakresie handlu. Równie jak kawa figowa, dlatego, że jest figową, nie może być prawdziwą, tak powieść, która z natury rzeczy jest utworem fantazyi, nie może być historyczną.
Zanim wrócimy do tego określenia, któremu zresztą przyznać należy, że jest równie dowcipne, jak zręczne, wysłuchajmy całego aktu oskarżenia, jaki ułożono przeciw powieści historycznej, począwszy od Gervinusa, skończywszy na Tainie, Brandesie i wielu innych.
Sprawa tyle ma związku z walką rozmaitych kierunków w literaturze i sztuce, że przez to samo staje się do wysokiego stopnia zajmującą.
W literaturze i sztuce, każde niemal pokolenie ludzkie wytwarzało odmienny zwrot, odmienny kierunek, który póty był zwykle uważany za nowy, postępowy i słuszny, póki nie przyszedł następny i nie ogłosił swego poprzednika za starca, zacofańca i kłamcę. Jest rzeczą godną uwagi i to, że mimo doświadczenia wieków, mimo detronizacyi tylu kierunków, między przedstawicielami każdego najnowszego znajdowały się zawsze całe zastępy zapalonych,