Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  175  —

wników z prośbą o radę i odpowiedź: co robić ze spotkanym, a nieznajomym złodziejem lub szkodnikiem w lesie lub polu? w jaki sposób otrzymać wynagrodzenie zrządzonej przez niego szkody? Wszak w kraju, którego podstawę bytu stanowi rolnictwo, muszą być prawa, zastosowane do rolników“.
Na tem kończy p. Z. G. Zadał on prawnikom łamigłówkę nielada, to też, o ile wiemy, żaden z nich nie dał odpowiedzi. Orzech to twardy do zgryzienia, bo istotnie, co robić z nieznajomym złodziejem, jeśli nie można zatrzymać jego siekiery, wozu lub bydlęcia? Czy przedstawić mu się, czekając, by z kolei wymienił własne nazwisko? czy prosić go na obiad i między pieczenią a deserem spytać: kogo mam przyjemność mieć u siebie? czy przemawiać do jego uczuć słowiańskich, czy nakoniec nosić ze sobą przenośny aparat fotograficzny — i fotografować na poczekaniu? Ten ostatni sposób zapełniłby niewątpliwie fizyognomiami pełnemi wyrazu albumy szlacheckie, ale prawdopodobnie okazałby się nie dość skutecznym, jako ochrona lasów, zbóż i płotów. Wszystkie zresztą pożywne środki nie mają nic wspólnego ze sferą prawniczą, widocznie zaś osobiste sposoby nie wystarczają, skoro pan Z. G., pukając do podwoi prawa, mówi: „U drzwi twoich stoję, panie — czekam na twe zmiłowanie“. Ciekawiśmy tylko, jak długo będzie